-Siedzę na twojej kanapie, w twoim mieszkaniu, z twoim kotem na kolanach, pijąc wino z twojej lampki, więc może wreszcie dowiem się, jak ma na imię mój Piegusek? -uśmiechnął się w czarujący sposób, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie. Byłam wręcz pewna, że kiedyś już widziałam ten uśmiech.
-Widziałeś mnie półnagą w moim własnym mieszkaniu i, jakby tego było mało, wpakowałeś się do niego, jak gdyby nigdy nic! Chcę pierwsza poznać twe imię -powiedziałam całkiem poważnie, a ten tylko parsknął śmiechem, jednak szybko spoważniał, widząc moją minę.
-Bartuś jestem -uśmiechnął się szeroko, wystawiając w moim kierunku ogromną dłoń.
-Ida -uścisnęłam ją, również się uśmiechając, po czym wzięłam łyk wina.
W mieszkaniu nastała cisza, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Co chwilę słychać było tylko ciche pomrukiwanie Fokusa, który nie odstąpił Bartka nawet na krok i łasił się do jego kolan. Patrzyłam na nich z uśmiechem i z wielką uwagą przyglądałam się olbrzymowi okupującemu moją kanapę, czując, że skądś go znam. Wstydziłam się jednak zapytać o cokolwiek, więc w ciszy lustrowałam go przeszywającym spojrzeniem.
-Opowiedz mi coś o sobie -wypalił, nawet nie podnosząc wzroku z Fokusa. Zdziwiona, nerwowo poprawiłam kosmyki wciąż mokrych włosów, nie wiedząc jak mu odpowiedzieć.
-A co chciałbyś wiedzieć?
-Najlepiej wszystko. Co robisz?
-Powinnam siedzieć na studiach, ale pracuję.
-Co lubisz?
-Samotność, książki i wino.
-A sport? Może siatkówkę?
-Sport owszem, aczkolwiek siatkówki nie ogarniam -wzruszyłam ramionami, a ten podniósł na mnie przeszywające spojrzenie i poczułam się, jakby za chwilę miał zacząć cisnąć we mnie piorunami, jednak powstrzymał się i posłał mi tylko wymuszony uśmiech.
-A teraz najważniejsze. Masz chłopaka? Bo wiesz, bardzo lubię moją twarz i trzeba przyznać, że jest naprawdę ładna, a nie chciałbym, aby ktoś mi ją zniszczył prawym sierpowym -skrzywił się znacznie, przejeżdżając dłonią po swoim policzku, a ja wybuchłam gromkim śmiechem. Zaprzeczyłam ruchem głowy, a po chwili w salonie rozległ się brzdęk szkła, a ja ponownie zanurzyłam usta w czerwonym trunku.
-Teraz ty opowiedz mi coś o sobie.
-Nie ma o czym opowiadać -wzruszył ramionami zawieszając wzrok na moich oczach.- Jestem siatkarzem. Całe życie spędzam w pośród czterech ścian hali, wszystko podporządkowuje grze -patrzyłam w jego błękitne tęczówki z otwartymi ustami. Naprzeciwko mnie właśnie siedział, jak to mówiła moja siostra, światowej klasy przyjmujący, jeden z najprzystojniejszych polskich siatkarzy.
-A więc stąd cię znam! -wypaliłam, a on spojrzał na mnie, jak na idiotkę. Wszystko mu wytłumaczyłam i razem nabijaliśmy się z mojej siostry, którą Bartosz nazwał hotką. Rozmawiało nam się niesamowicie przyjemnie i czułam się, jakbym znała go kilka lat i wiązała nas masa wspomnień, a procenty w naszej krwi tylko temu sprzyjały. Zrobiło się nieco smutno, gdy trunek wyparował nie tylko z naszych lampek, ale również z butelki. Rozochoceni na kolejną porcję alkoholu przeszukaliśmy wszystkie szafki, ale w żadnej nie znaleźliśmy nic, co mogłoby nas satysfakcjonować. Kiedy Bartek zarzucił na siebie kurtkę i już miał wychodzić do pobliskiego sklepu, z góry dotarła do nas głośna muzyka i śmiechy. Kurek przystanął i patrząc na mnie z cwanym uśmieszkiem powiedział:
-Mam dobry plan, jak się napić nie płacąc -poruszył charakterystycznie brwiami, a ja od razu zrozumiałam o co mu chodzi.
-Kurek, nawet o tym nie myśl. Nie wpakuję się na czyjąś imprezę, przecież nikogo stamtąd nie znam -stawiałam opór, cofając się powolutku w tył, aby zamknąć się w sypialni.
-Znasz mnie, a to w zupełności wystarczy -był sprytniejszy i w mgnieniu oka znalazł się tuż obok mnie. Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku i wbiegłam do sypialni łapiąc za klamkę, ale niestety okazał się silniejszy i po chwili stanął obok mnie. Piszczałam i próbowałam uciec, jednak on nic sobie z tego nie robił i przerzucił mnie przez ramię, jak worek kartofli, po czym wyszedł z mieszkania spokojnie idąc piętro wyżej. Biłam pięściami w jego plecy i czułam, że zaraz zwrócę nie tylko niedawno wypite wino, ale również śniadanie. Nie pomogła ani prośba, ani groźba i po chwili zostałam wniesiona do mieszkania, niemal identycznego jak moje. Postawił mnie na środku salonu, uśmiechnięty od ucha do ucha, a wszyscy zgromadzeni wbili w nas ciekawskie spojrzenie. Czułam się co najmniej nie komfortowo, a Kurek jak gdyby nigdy nic, przedstawił mnie jako swoją nową znajomą, obejmując w pasie. Byłam na niego cholernie zła, ale nagle opanowało mnie przyjemne ciepełko, a na moje poliki wypłynął rumieniec.
Imprezowicze przyjęli mnie bardzo miło i po kilku minutach poczułam się jak wśród swoich. Przyjmujący zniknął gdzieś w tłumie, a ja chwyciłam kolorowego drinka i usiadłam w kącie, obserwując wszystkich wokół. Moja samotność nie trwała długo, gdyż dosiadł się do mnie jeden z olbrzymów, których było tutaj pełno. Podstawił mi pod nos kolejną szklankę napompowaną alkoholem. Dzięki procentom buszującym w mojej krwi, stałam się niesamowicie śmiała i bez problemu nawiązałam z nim rozmowę. Był bardzo sympatyczny, ale to chyba cecha wrodzona wszystkich siatkarzy. Przedstawił się jako Alek i nie był Polakiem, i chyba zależało mu na upiciu mnie, bo co chwilę donosił mi drinki, a ja powoli miałam dość. Czarował mnie swoim pięknym uśmiechem i mrugał oczkami, a na mnie to wszystko działało. Powtarzał, że jestem piękna, miła i cudowna, i chętnie zabierze mnie ze sobą, a po chwili przysnął się blisko mnie i jego twarz była coraz bliżej mojej, aż w końcu nasze usta się zetknęły. Dostałam napadu pijackiego śmiechu, a zaraz potem opanowała mnie również pijacka czkawka, z której atakujący miał niezły ubaw.
Wszystko przerwał Kurek, który wpakował się pomiędzy nas i oznajmił, że koniec zabawy. Zmierzył mojego nowego przyjaciela morderczym spojrzeniem i pomógł mi wstać z krzesełka, po czym delikatnie wziął mnie na ręce i przetransportował do mojego mieszkania. Wniósł do sypialni i delikatnie położył na satynowej pościeli, po czym odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Będę się już zbierał -oznajmił składając pocałunek na moim czole i chciał odejść, jednak złapałam go za rękaw kraciastej koszuli.
-Zostań ze mną -wyszeptałam i uśmiechnęłam się do niego, klepiąc miejsce obok nie na łóżku. Zaśmiał się, po czym ułożył się obok i objął mnie w pasie.
-Dobranoc -wyszeptał, całując mnie w czubek głowy, a ja z uśmiechem zamknęłam oczy i odpłynęłam.
~*~
Miało być lekko, miło i przyjemnie.
Mam nadzieję, że tak wyszło :)