piątek, 8 listopada 2013

Cztery.

Otworzyłam leniwie prawe oko. Zniechęcona drażniącymi promieniami słońca ponownie je zamknęłam, przekręcając się na drugi bok. Nagle w sypialni rozległ się cichy jęk. Wystraszona wytrzeszczyłam zaspane oczy, a przez zbyt gwałtowne ruchy, z wielkim hukiem, wylądowałam na podłodze. Serce waliło mi jak oszalałe, a po chwili usłyszałam niewyraźnie wypowiedziane moje imię. Zwisająca z łóżka twarz mężczyzny z dwudniowym zarostem, wpatrywała się we mnie kurewsko przechalnymi oczami.
-Piegusku, co ty wyprawiasz? -zaśmiał się głośno, a przez moją głowę przemknęła myśl, że nie ważne kim jest, ale ma piękny uśmiech. Spojrzałam na niego tępo marszcząc brwi, a po chwili wróciły do mnie wspomnienia z poprzedniego wieczora. A przynajmniej ich część. Doskonale pamiętałam, jak wtargnął do mojego mieszkania bez żadnego przepraszam, rozsiadł się na kanapie, a Fokus od progu obdarzył go sympatią. Pamiętałam, jak wzrokiem zdzierał ze mnie mokry ręcznik, otworzył wino i zaczął rozmowę. Przypomniało mi się, że ma na imię Bartek i podobno jest światową gwiazdą siatkówki. Pamiętałam, że wino skończyło się o wiele za szybko, a Bartek siłą zaciągnął mnie na darmową popijawę u kumpla. Pamiętałam jeszcze uroczego Aleksa z burzą loków na głowie i... to by było na tyle.
Odkleiłam dłoń od czoła i załapałam, że on ciągle się na mnie gapi, kompletnie zbity z tropu. Speszona, niezdarnie podniosłam się z podłogi i posłałam mu nieśmiały uśmiech.
-Skoczę się odświeżyć -z nerwów zaczęłam się jąkać, co niesamowicie rozśmieszyło mojego gościa. Zgarnęłam kilka czystych ubrań i zamknęłam się w łazience, po czym od razu oparłam się o drzwi, plując sobie w brodę, że nawet we własnym mieszkaniu potrafię zachowywać się tak niezdarnie. Nie miałam zielonego pojęcia, co wydarzyło się w mieszkaniu piętro wyżej. Nie miałam pojęcia, dlaczego obudziłam się tuż obok, summa summarum, nieznanego mi mężczyzny, a przecież nie miałam pewności, że w nocy do niczego między nami nie doszło. Nie chciałam nawet wiedzieć, co pomyślał sobie o mnie Bartosz, a w dodatku nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Boże, jestem taka beznadziejna!
Po szybkim prysznicu, ubraniu czystych ciuszków, związaniu włosów i nałożeniu na twarz makijażu, coby ukryć ogromne wory pod oczami, wyszłam z łazienki,a  do moich nozdrzy dotarł piękny zapach omletów. Podążając za zapachem dotarłam do kuchni, gdzie ujrzałam półnagiego Bartosza, krojącego pomidory. Mruczał pod nosem tylko jemu znaną melodię i nawet nie zauważył, kiedy stanęłam naprzeciwko niego. Moje oczy zamieniły się w pięciozłotówki, kiedy spojrzałam na idealnie wyrzeźbiony tors siatkarza. Nigdy nie przywiązywałam do tego jakiejś szczególnej uwagi, ale obok ciała Bartosza nie można było przejść obojętnie!
-Chciałem przygotować coś bardziej ambitnego, ale niestety jestem słaby w te klocki -wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Znów złapałam się na myśli o tym, jak cudownie się uśmiecha.
-Omlet jest w sam raz -puściłam mu perskie oczko i wstawiłam wodę na kawę. Pomogłam mu dokończyć śniadanie i razem zasiedliśmy do stołu.
-Bardzo wczoraj nabroiłam? -zapytałam nieśmiało odstawiając brudne talerze do zlewu, a Bartosz wybuchnął śmiechem.
-Nie wiem czy to dużo według ciebie, ale po zaledwie pięciu minutach znajomości, wymieniłaś ślinę z Aleksem -zachichotał. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Żartujesz, prawda?
-Nie. Ale wiesz co? Chyba poczułeś się zazdrosny -podrapał się po karku, a ja czułam, jak moje poliki oblewa rumieniec. Bartosz wypominał mi ile kieliszków wódki w siebie wlałam, jak trzepotałam rzęsami przed atakującym, jak wtuliłam się w niego zasypiając, a ja z każdą kolejną minutą coraz bardziej modliłam się, aby już sobie poszedł. Chyba to wyczuł, bo po chwili podziękował mi za wspólnie spędzoną noc, cmoknął mój policzek i wyszedł z mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, zamykając za nim drzwi.
Kiedy już odpoczęłam po zarwanej nocy i wstydliwym poranku, postanowiłam wybrać się do stadniny. Wychodząc z mieszkania chwyciłam klucze leżące na półeczce przy drzwiach. Przez wieczne nierozgarnięcie zrzuciłam z półeczki także książkę i małą karteczkę. Zaciekawiona podniosłam z podłogi kawałek papieru i, czytając napisane koślawym pismem słowa, uśmiechnęłam się pod nosem.  Numer telefonu Bartosza Kurka z dopiskiem polecam się na przyszłość wywołały u mnie napad głupiego śmiechu. I w takim dobrym nastroju opuściłam mieszkanie, udając się do stadniny.
Kiedy przebierałam się w odpowiedni strój do jazdy, do naszej kanciapy wpadł właściciel, przywołując nas do siebie.
-Słuchajcie, dzisiaj będziemy mieli gości. Proszę, abyście okazali wobec nich trochę sympatii, oprowadzili po terenie, pokazali co i jak, a może nawet namówili na spokojną przejażdżkę. Ostrzegam was tylko, że są naprawdę ogromni -wygłosił z wielkim przejęciem, po czym opuścił pomieszczenie. W odróżnieniu od innych niezbyt przejęłam się tą informacją i bez większego zaangażowania udałam się w kierunku boksu Efi. Przygotowałam ją do jazdy, po czym zdecydowałam się wybrać w teren i choć na chwilę odpocząć od wszystkich wokół.
Samotna przejażdżka bardzo dobrze mi zrobiła. Kiedy wróciłam miałam o wiele więcej siły na znoszenie obecności tych wszystkich ludzi. Na terenie stadniny panowało ogromne poruszenie przed przyjazdem tajemniczych gości. Miałam wrażenie, że tylko mnie to nie ruszyło. Jak gdyby nigdy nic, zabrałam Efi na padok, udając, że nie słyszę, jak ktoś prosi mnie o pomoc. Od jazdy nie odrywało mnie nic, dopóki nie usłyszałam męskich krzyków i jęków. Co rusz obijało mi się o uszy a po co to komu? Miało być wolne! Po co tu przyjechaliśmy? Co to ma do siatkówki?
I dopiero wtedy uniosłam głowę, aby zobaczyć co się dzieje. Z ogromnego autobusu wysiadło kilkudziesięciu potężnych mężczyzn, marudzących gorzej niż kilkuletnie dzieciaki. Z obrzydzeniem patrzyli na konie, czym od razu mnie zniechęcili. Po kilku minutach wpatrywania się w nich, wypatrzyłam dziwnie znajomą posturę i usłyszałam dziwnie znajomy głos. Kurek.

~*~
Taki dziwny ten rozdział.
Nijaki trochę.


9 komentarzy:

  1. eh, dopiero zaczęłam czytać, a już koniec.
    robi się co raz ciekawiej, powoli, choć nie narzekam ^^
    buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nijaki? A zdzielił Cię ktoś ostatnio po głowie? :D Mnie się podoba! Fakt, ich znajomość zaczęła się dość nie typowo i równie nie typowo się toczy w super-szybkim tempie. Bartek jest tutaj tak uroczy, tak szarmancki ,że o matko z ojcem. I co się dziwić ,że Ida mu ulega? Jestem pewna ,że ta znajomość będzie się dalej rozwijać w dobrym kierunku i jak się okazuje znowu się spotkają, bo siatkarze zrobili sobie wycieczkę do stadniny. Mam nadzieję ,że Kurek nie był tym głównie narzekającym na cel podróży, lepiej dla jego dobra żeby nim nie był :P


      Ściskam ♥

      Usuń
  3. Nijaki? Nijaki? Nijaki?! Co to, to nie! Rozdział świetny, jak zawsze i nie waż się wspominać o jakiejkolwiek nijakości :*
    Ida i Bartek są tacy.. słodcy, no! To opowiadanie i cała ich znajomość wydaje się taka leciutka, beztroska i strasznie mi się to podoba. Wydaje mi się, że dopiero się rozkręcają, a już jest tak ciekawie :)
    Aż sobie wyobraziłam chłopaków "lądujących" w stadninie koni :D Ale abstrakcyjny obraz któregoś z nich w siodle, na grzbiecie tego cudownego zwierzaka, po prostu mnie rozbroił :D
    Coś mi się wydaje, że Kurek może narzekać i nastąpi małe spięcie;> A może właśnie nie? Okaże się :)
    Ściskam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahaha... Chciałabym zobaczyć jej minę gdy ocknęła sie. Chociaż Bartek wydawał sie z takim stanem rzeczy oswojony.
    Nie wiem czym ona sie przejmuje. Najlepsze imprezy to takie z których nie pamiętasz 90% i jej sie udało. Siatkarze w stadninie? No to pięknie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem ci, że tan wpis wprowadził uśmiech na moją twarz. No bo jest taka śmieszna i mało rozgarnięta Ida i taki nawet bardzo rozgarnięty Bartek :)
    Aleksa zamierzasz tu jakoś wkręcić? :P Na chwilę może być jak dla mnie, ale ja chcę Bartka ;)
    Siatkarze w stadninie? To musi komicznie wyglądać :P Normalny człowiek przy koniu wygląda jak malutka istota, a taki siatkarz dorównuje zwierzęciu :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypadkowe rzeczy często są czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu. Tak można z pewnością określić bohaterów tego opowiadania. Widać, że los nie da im o sobie zapomnieć :)
    i, nawiasem mówiąc, nadąsani, zniesmaczeni i narzekający dwumetrwocy wywołali ogromny uśmiech na mojej twarzy, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://people-will-hurt-you.blogspot.com/ - zapraszam na nowość! :)

      Usuń