-Ty też -wyszczerzył się, po raz kolejny muskając moje wargi.- Usta ci sinieją. Najwyższa pora wychodzić -kto wyszedł, ten wyszedł, bo tak naprawdę ja zostałam wyniesiona. Kurek wziął mnie na ręce i po drodze opatulając ręcznikiem zaniósł do szatni. Położył mnie na ławce i klęknął obok. Założył za ucho pukiel moich włosów, które wydostały się z koczka. Pocałował mój nagi obojczyk, równocześnie wsuwając rękę pod ręcznik, po czym zaczął subtelnie głaskać mój brzuch, na którym od razu pojawiła się gęsia skórka.
Było mi dobrze. Było mi cholernie dobrze, gdy obcałowywał moje nagie ciało; gdy przygryzał skórę i robił malinki na szyi; gdy wplótł rękę w moje gęste włosy i wpił się w moje usta o wiele zachłanniej niż podczas pocałunków w basenie. Ale kiedy jego lewa ręka przedostała się pod materiał dolnej części bikini w mojej głowie jakby obudził się alarm i zaczął niemiłosiernie wyć.
-Bartek, nie -zaprotestowałam, momentalnie strącając jego rękę i przenosząc się do pozycji siedzącej. On, zaskoczony nagłą reakcją, odskoczył na bok i zaczął lustrować mnie wzrokiem, jednak szybko spuściłam głowę.
-Oczywiście -powiedział niepewnie, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę zawiedzenia. Wstał z niebieskich płytek i wyszedł z szatni, na pożegnanie jedynie dotykając dłonią mojego ramienia.
Wzięłam głęboki oddech, a po moim poliku spłynęła jedna łza. Myślałam, że teraz, gdy minęło już tyle lat będę umiała odnaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi, by nie zaprotestować. Niestety to wszystko wciąż we mnie siedziało. Pomimo tego, że od pamiętnego wydarzenia upłynęło już tyle miesięcy, a nawet lat, a ja stałam się kobietą bogatszą o nowe doświadczenia, to w mojej głowie owe nieszczęście nadal jest niezagojoną raną. Byłam na siebie cholernie zła. Zła, bo po raz kolejny straciłam coś, na czym zaczęło mi zależeć. Zła, bo sprawiłam Bartkowi przykrość i po raz pierwszy zobaczyłam tak kurewski smutek w jego oczach.
Po kilku minutach, gdy byłam już ubrana, a moje włosy były w miarę wysuszone, wyszłam z szatni. Przyjmujący stał ze spuszczoną głową, opierając się o filar. Widząc go w takim stanie poczułam bolesne ukłucie w sercu. Kiedy do niego podeszłam bez słowa ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Powietrze między nami było tak gęste, że bez obaw można by kroić je nożem. Podczas gdy Bartosz zamykał drzwi, poczułam, że muszę coś zrobić, bo inaczej to jego kurewsko ponure spojrzenie rozpierdoli mnie od środka.
-Przepraszam -złapałam go za ręce, gdy odwrócił się w moim kierunku.- Bartuś tutaj wcale nie chodzi o ciebie. Ja... przepraszam -powiedziałam drżącym głosem, patrząc prosto w jego błękitne oczy.
-Chodź do samochodu, bo się przeziębisz -poddałam się. Przez całą drogę pod mój blok nie odezwałam się ani słowem, a smętne piosenki, które były nadawane o tej porze w radiu, tylko pogłębiały mój smutek.
-Wejdziesz? -uśmiechnęłam się niewinnie, kiedy gasi silnik.
-Ale tylko jeśli masz coś do jedzenia, bo jestem potwornie głodny -zdobywa się na uśmiech, który wydaje się szczery, co również mnie się udziela. Wysiedliśmy z auta i rozpoczęliśmy wyścig do mojego mieszkania. Oczywiście wygrał Bartosz, ale to tylko dlatego, że ma o wiele dłuższe nogi i stawia kroki dwa razy większe od moich. Kiedy oboje wpadamy do kuchni mówi, że mam iść pod prysznic, a on sam zajmie się kolacją. Nie protestowałam.
I nie pożałowałam swojej decyzji, ponieważ gdy wróciłam w salonie zobaczyłam nienagannie nakryty stół i Bartosza zapraszającego na kolację, która okazała się pyszna. Gdy cały makaron w sosie śmietanowo-ziołowym znika oboje siadamy na sofie. Siada w bezpiecznej odległości, jakby w obawie, że mnie speszy. Wzdycham ciężko.
-Bartuś, tutaj nie chodzi o ciebie -postanowiłam się otworzyć. Ręce zaczęły mi się trząść, jednak nie przestałam mówić.- Kilka lat temu miałam chłopaka. Byłam gówniarą, a w dodatku ślepo zakochaną. Wiesz, to był chłopak, za którym szalały wszystkie dziewczyny, a ja byłam dumna, że spośród nich wybrał akurat mnie. Szkoda, że zrobił to tylko po to, żeby zaliczyć. I uwierz, że nie rozpamiętywałabym tego tak bardzo, gdyby nie to, że robił to w cholernie brutalny sposób, tylko po ty, aby zaspokoić siebie, zapominając w tym wszystkim o mnie -przybliżył się do mnie i objął ramieniem, na którym po chwili położyłam głowę. Jego koszulka zaczęła robić się mokra od moich łez oraz czarna od tuszu, który jeszcze niedawno wegetował na moich rzęsach. Z jego ust wydobyło się ostre sukinsyn.
-Ale ja taki nie jestem, Idka. Poczekam ile tylko będziesz chciała, bo nie chodzi mi wyłącznie o seks. Chcę ciebie w całkiem innym sensie. Chcę wspólnych wieczorów, kolacji, spacerów, rozmów i nic nie robienia lub denerwowania się wzajemnie. I chcę ci pokazać, że istnieją jeszcze inni faceci, dlatego zapraszam cię jutro na prawdziwą randkę -uśmiecha się promiennie, a z moich ust wydobywa się cichy chichot. Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ramiona, a on powtarzał, że damy radę.
~*~
tak, wiem, spieprzyłam końcówkę.
trzeba to szybko skończyć, bo z każdym kolejnym rozdziałem ten blog pierdoli się jeszcze bardziej.
odwieczny problem, spróbuj kobieto złamac swoją psychikę. Gdyby się postawic na jej miejscu. Raczej ciężko się przemóc, co nie? Ale jestem ciekawa jak Bartek to rozegra. Pozdrawiam i przepraszam za jakośc komentarza (jestem po bardzo interesującej kilkunastogodzinnej lekturze bloga, który nie ma nic związanego ze sportem i muszę wykorzystac swoją inspirację do pisania)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że Ida wyjaśniła wszystko Bartkowi i znalazła w jego ramionach ukojenie bólu i zrozumienie. To na pewno wiele dla niej znaczy, a i Bartkowi daje więcej... Nie wiem czego, ale to ważne, jeśli ktoś mówi ci o tak przykrych sprawach... Tak bardzo chciałabym, żeby im się ułożyło, żeby przeszłość przestała się liczyć, żeby byli tylko oni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ps. Nie kończ szybko, bo jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy :P
Jak romantycznie :) Fakt, Bartek tutaj to niemal ideał. Przełamanie się pewnie zajmie jej trochę czasu, ale jestem pewna, że Bartek jej w tym pomoże :D
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaaaaaaaaak słodkooooo *.* Jedno, wielkie 'ooooooooooooooo' :D I teraz uwaga, najważniejsza część mojego komentarza, a mianowicie.. nie kończ, nie kończ, nie kończ, nie kończ, nie kończ ;c
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację. Bartek tu jest kurewsko idealny, ale Idce potrzeba właśnie kogoś takiego. I plus, że mu wszystko wyjaśniła. To wiele zmieni :)
OdpowiedzUsuńWreszcie dotarłam, więc przechodzę od razu do rzeczy! Zdecydowanie przyznaję rację, Bartek jest tutaj absolutnym ideałem, facetem ,którego chciałaby mieć z pewnością większość z nas. A teraz przed nim nie lada zadanie, chociaż może to bardziej zadanie Idy. Rozumiem ,że boi się fizycznej bliskości przez tego dupka, który ją wykorzystywał i z pewnością będzie musiało minąć trochę czasu zanim tą niemoc przełamie. Jestem pewna ,że Bartek jej w tym pomoże bo widać ,ze wpadl po uszy ten nasz romantiko :D
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
O rany! Dziewczyno, czemu trafiłam na ciebie dopiero teraz? Nadrobiłam wszystkie rozdziały ;) Bartuś jest taki idealny, nawet kiedy zachowuje się jak pieprzony egoista, a Ida ma niesamowity charakter, taka zamknięta, a jednocześnie pewna siebie :)
OdpowiedzUsuńA! Nie mogę pominąć mojego ulubionego "dziecka Skry" <3 Alek jest naprawdę uroczy, aż mi się lepiej zrobiło w ten styczniowy wieczór kiedy przeczytałam o tym pikniku, truskawkach z nutellą.. Wszystko idealnie!
Liv. ;*
Jestem, przepraszam, że dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja jaram się takim Bartkiem, bo Bartusie to wszystkie takie romantyki chyba.
Boże, tylko niech Aleks się nie wpierdziela, bo ukatrupię na Narodowym.
Bozę, czekam na więcej.
Pozdrawiam
Rozpływam się po prostu *.* kto by pomyślał, Bartek w takim wydaniu.. ;D
OdpowiedzUsuń